Jest ciepłe wiosenne popołudnie. Przeprowadzam Marysię przez jezdnię. Po tej stronie ulicy, na którą właśnie obie zmierzamy idzie kobieta koło sześćdziesiątki. Widzę, że patrzy na mnie i mówi coś towarzyszącemu jej mężczyźnie. Po chwili rozstają się, mężczyzna idzie w jedną stronę, kobitka najwidoczniej nie może się powstrzymać, zatrzymuje się i czeka aż do niej podejdę. Uśmiecham się, a ona odpala: