Oto i ona. Świątynia konsumpcji i luksusu z kilkupiętrowym parkingiem, na którym nigdy nie mogę znaleźć swojego samochodu.
Wchodzę. Zasuwają się za mną automatyczne drzwi.
Rozglądam się przez chwilę. Idę w prawo.
Czuję jakby wszyscy się na mnie patrzyli. Na szczęście nie ma ich dużo, tych wszystkich, bo to poniedziałek rano a nie jakaś niedziela. Pewnie wiedzą, że tu nie pasuję. Że nie wiem gdzie iść. Widzą mój niezdecydowany, chwiejny krok.
Dobra, trzeba obrać jakiś azymut.
Ciuchy. Przyszłam po ciuchy.
Jak każda kobieta, nie mam się w co ubrać, ale w przeciwieństwie do tych każdych, ja naprawdę nie mam.
Wchodzę do jednego sklepu. W nim zawsze pachnie męskimi perfumami. Idę tam, gdzie ładne kolory. Przelatuję po wieszakach, nie ma nic. Idę na wyprzedaż, może się uda. Brzydkie, brzydkie, za małe, w pasy, brzydkie. Nic dziwnego, że obniżyli ceny.
Idę do następnego. Kiedyś kupiłam tam dwie sukienki, więc jest szansa. Okrążam asortyment niczym radziecki sputnik i wychodzę.
Sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy.
Bez sensu.
Trzeba będzie jeszcze raz zrewidować szafę. Na pewno nie ma jeszcze tragedii, jeszcze dam radę coś z niej założyć - zaczynam się pocieszać.
Tymczasem z zazdrością mijam uśmiechnięte damulki, dzierżące w dłoniach papierowe torebeczki z nazwami sklepów, w których się przed chwilą obkupiły.
Czuję się jak w jednym z tych filmów, w których zawsze złowroga akcja rozgrywa się w wesołym miasteczku, a bohaterowi zlewają się te wszystkie odgłosy różnych karuzeli i śmiechów klaunów w jeden psychodeliczny bełkot. W każdym sklepie inne kolory, inne światło, inna muzyka. Kebaby i burgery zaczynają pachnieć męskimi perfumami. Zaczyna mnie mdlić, boli mnie głowa, bolą mnie nogi, boli mnie życie.
Potrzebuję detoksu. Pocieszenia. Kupienia czegoś, co zabije we mnie to poczucie straconych dwóch godzin.
Uff, przynajmniej szybko znajduję samochód.
Jadę.
Do Biedry.
Do biedry - najlepsze. :)
OdpowiedzUsuńIlka
😂😂😂
UsuńJa mam tak bardzo często :-)
OdpowiedzUsuńUfff.... nie jestem sama 😊
UsuńJedyne co mogę odnaleźć w takim przybytku to księgarnia. I pewnie zamiast nowego ciucha wyszłabym z książką.
OdpowiedzUsuńKsięgarnie to ja omijam bo już nie mam gdzie książek trzymać 😊 Może powinnam je posprzedawać... 😄
Usuń