Zaproszenie na pogrzeb


Umieram. Brzmi strasznie i złowrogo, no nie?

Teologia makijażu, czyli co ma Bóg do szminki






Z założenia ten blog ma być po części urodowy. Ale jeśli spodziewacie się typowych postów z recenzjami kosmetyków czy zdjęciami makijaży, to ich tu nie znajdziecie. Znaczy, pewnie od czasu do czasu wrzucę tu coś w tym stylu, jeśli jakie mazidło mię nieziemsko zauroczy, albo będę chciała Wam pokazać jakiś ciekawy mejkap, ale generalnie takich blogów jest już z pińcet tysięcy, a mój chcę, żeby był jakiś taki inny, wyjątkowy :) Jeżeli jednak niezmiernie pragniecie zobaczyć mnie od stricte kosmetycznej strony, to zajrzyjcie na mojego mejkapowego fejsa --> klik

O czym w końcu będę tu pisać? Ano chociażby o tym, co ma Bóg do makijażu.

Co na ssanie kciuka?



Ponad cztery lata - tyle czasu moja Marysia spędziła na ssaniu kciuka. Ssała już radośnie fikając koziołki pod moim sercem. Skąd to wiem? Bo kilka razy dziennie miała czkawkę od łykania płynu owodniowego, ssała kiedy lekarz robił jej foty na USG i film z USG 4D, “rodziła się z rączką przy buzi” - rzekła położna, a ja doskonale wiem, gdzie dokładnie ta rączka się znajdowała.